➲ TYTUŁ "Miłość na gigancie"
➲ AUTOR Anita Scharmach
➲ DATA PREMIERY 18.04.2019
➲
WYDAWNICTWO Prószyński i S-ka
➲ ILOŚĆ STRON 232
➲ OCENA 4/6
➲ OPIS
Czasem wystarczy zgubić kota,
żeby twoje życie stanęło na głowie!
Magda Lewicka jest księgową
daleką od typowych wyobrażeń. Nie nosi grubych szkieł na nosie i nie jest
posiadaczką wielkiego tyłka. To piękna, zabawna kobieta dobiegająca
trzydziestki. Jest też właścicielką kota Manfreda, z którym mieszka w
wynajmowanej kawalerce. Kot posiada naturę globtrotera i chętnie zwiedza
okolice. W trakcie kolejnych poszukiwań kociego towarzysza Magda poznaje
przystojnego jak Apollo Jakuba.
Dziewczyna, uradowana, że w
jej świecie w końcu zagościł Człowiek i jest to mężczyzna, przekonuje się, że
życie nie polega tylko na poszukiwaniu szczęścia, ale i jego dawaniu.
Pełna humoru i ciepła
opowieść, od której nie sposób się oderwać.
➲ MOJE ODCZUCIA
To co najbardziej uwielbiam w powieściach Anity
Scharmach to niewątpliwe jej doskonałe poczucie humoru, które zawsze w 100%
przechodzi również i na mnie. Czytanie tej powieści było dla mnie
przyjemnością.
Magda jest księgową, mieszka w wynajmowanym mieszkaniu
ze znalezionym kotem Manfredem. Wiedzie w miarę poukładane życie, w którym brak
jej tylko mężczyzny, choć sama nie chce się do tego przyznać. Ma cudowną siostrę
na którą zawsze może liczyć. Ale największych przygód doświadcza dzięki swojemu
kotu.
Strasznie spodobała mi się kreacja Magdy. To pewna
siebie, znająca swoją wartość kobieta, która nie da sobie dmuchać w kaszę.
Kiedy trzeba wie jak pokazać swoje pazurki i chyba nie ma osoby, której mogłaby
się bać. Ma ciekawe podejście do życia, w którym trzeba przyznać przygód jej
nie brak. Kocha nad życie swojego kota, więc gdy tylko się gubi szuka go gdzie
się da. Bije od niej miłość do zwierząt. Poniekąd ta postać kojarzy mi się z
samą autorką, gdyż nasza Anita też ma ogromne serce dla zwierząt i jest pełna
optymizmu.
Całość napisana jest prostym językiem okraszonym sporą
dawką humoru. Czyta się szybko i przyjemnie, wprost nie można się oderwać od
tej lektury. I jedyne co budzi moje sprzeczna odczucia to postać Jacka Nowaka.
Cham i gbur, który nagle z dnia na dzień przemienia się w cudownego i
opiekuńczego faceta, trochę to mało realne. Rozumiem, że ludzie mogą się
zmieniać, ale chyba raczej nie aż tak bardzo od razu. Ciekawą i intrygującą
postacią jest dla mnie również Jakub Manecki, przystojniak, który zawsze robi
to co chce i przed niczym się nie cofa.
„Kubę wyraźnie speszyły te słowa. Jego ruchy stały się
nerwowe, a zachowanie aroganckie. Zrozumiałam, że chyba właśnie taki jest.
Cham, który nie zdejmując butów, pakuje się komuś do mieszkania i penetruje
szafki. Tylko dlaczego próbował być miły, kiedy spotkał mnie kilka dni temu,
niosąc bułki dziadkowi?”
Podoba mi się, że autorka porusza w swojej powieści
również trudny temat jakim jest opieka nad niepełnosprawnym synem. Ludzie
często nie zdają sobie sprawy ile wyrzeczeń i poświęceń muszą ponosić takie
osoby, że nie mają własnego życia, bo wciąż dzień i noc muszą opiekować się
swoim niepełnosprawnym dzieckiem. To nie jest lekkie i przyjemne życie, ale
czego się nie robi dla własnego dziecka.
Niewątpliwym plusem powieści jest również to, że wątek
miłosny nie wysuwa się tak naprawdę na pierwszy plan i nie przyćmiewa całej
powieści. Historia opisana przez Anitę Scharmach to samo życie, które toczy się
obok nas każdego dnia. Bo któż z nas choć raz nie znalazł się w podobnej
sytuacji, co nasza bohaterka?
Miłość na gigancie to przyjemna lektura,
z ciekawymi bohaterami, ogromem uśmiechu na twarzy i pokazująca, że w życiu nie
należy tylko brać, ale trzeba umieć też dawać. I że nic nie dzieje się bez
przyczyny. Zachęcam do przeczytania.
Za możliwość
przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję Autorce oraz