*Tytuł: "W rytmie passady"
*Autor: Anna Dąbrowska
*Wydawnictwo: ZYSK I S-KA
*Rok wydania: 2017
*Ilość stron: 389
*Ocena: 6/6
*Opis:
Julita, uczennica warszawskiego liceum, w niczym nie przypomina typowej nastolatki. Nie chodzi na imprezy ani na randki, nie spotyka się z przyjaciółmi. Żyje w cieniu wydarzenia z przeszłości, które nie pozwala jej zachowywać się tak jak klasowe koleżanki. Pewnego dnia otrzymuje propozycję, która może jej pomóc przełamać strach. Jedyne, co musi zrobić, to zatańczyć w konkursie kizomby.
Marcel jest tancerzem i instruktorem, który zaraża swoją pasją innych w szkole tańców latynoamerykańskich. Jego życie ulega całkowitej przemianie, kiedy dowiaduje się o chorobie matki. Światełkiem w tunelu okazuje się konkurs tańca, w którym mężczyzna postanawia wystartować. Wygraną chciałby przeznaczyć na pomoc matce.
Dwoje obcych sobie ludzi zaczyna łączyć jedno pragnienie, chociaż każde z nich postrzega zwycięstwo w zupełnie innym wymiarze. Wydaje się, że Julitę i Marcela dzieli przepaść, której nie można pokonać, a jednak…
Marcel jest tancerzem i instruktorem, który zaraża swoją pasją innych w szkole tańców latynoamerykańskich. Jego życie ulega całkowitej przemianie, kiedy dowiaduje się o chorobie matki. Światełkiem w tunelu okazuje się konkurs tańca, w którym mężczyzna postanawia wystartować. Wygraną chciałby przeznaczyć na pomoc matce.
Dwoje obcych sobie ludzi zaczyna łączyć jedno pragnienie, chociaż każde z nich postrzega zwycięstwo w zupełnie innym wymiarze. Wydaje się, że Julitę i Marcela dzieli przepaść, której nie można pokonać, a jednak…
W tańcu i miłości wszystko może się zdarzyć.
*Moje odczucia:
Przeczytałam książkę, postanowiwszy od razu usiąść i napisać moje odczucia. Ale siedzę już od dobrych kilkunastu minut i prawdę powiedziawszy nie wiem jak to wszystko ubrać w słowa. Autorka najpierw wznieciła ogień w moim sercu, po czym roztrzaskała go na milion malutkich kawałeczków, a ja nie jestem w stanie powiedzieć, czy szybko uda mi się je pozbierać w jedną całość.
Książka od początku do samiutkiego końca przepełniona jest ogromem emocji, ale nie jakiś tam zwykłych emocji, tylko takich, którymi czytelnik po prostu żyje. Każdą najdrobniejszą cząstką siebie odczuwałam je, nie mogąc pozostać obojętną na losy bohaterów.
Julita to nastolatka po przejściach. Choć na pierwszy rzut oka wydaje się być zwykłą dziewczyną, to wcale taką nie jest. Odczuwa strach przed mężczyznami, wręcz od nich stroni, zresztą nie bez powodu. Pragnie uleczyć dawne rany, ale czy jej się to uda?
Marcel jest nieziemsko przystojnym tancerzem i instruktorem tańców latynoamerykańskich. Ma swoje marzenia, ale śmiertelna choroba matki sprowadza go na ziemię. Postanawia wystartować w konkursie tańca, tylko czy jego partnerka będzie chciała współpracować?
Obydwoje spotykają się na swojej drodze, a połączy ich taniec, bardzo zmysłowy taniec, wymagający całkowitego zaufania. Czy Julita zdoła przełamać swoje demony i znów stać się normalną, cieszącą się życiem nastolatką?
Ludzie na świecie mają różne talenty, czasem ukryte o których nie wiedzą lub nie potrafią ich dostrzec. Nasza bohaterka ma niezwykłe poczucie rytmu w tańcu. Ach, czytając książkę, po prostu zazdrościłam jej tych wszystkich zgrabnych ruchów. Muzykę trzeba czuć sobą, poddać się jej i płynąć razem z nią. Wiele bym dała, by umieć tak tańczyć. Taniec latynoamerykański zawsze robił na mnie wielkie wrażenie. Czytając powieść, po prostu miałam przed sobą żywy obraz Julity i Marcela uczących się kziomby. W pełni wyobrażałam sobie ich ruchy, czułam ich wzajemne przyciąganie oraz niezwykłą seksualność.
Anna Dąbrowska stworzyła niezwykłą powieść, od której czytelnik nie jest w stanie się oderwać. Wspaniałe, barwne postacie i wnikliwe spojrzenie w ich głębię, spowodowało, iż z zaciekawieniem śledziłam dalsze losy tej dwójki cudownych ludzi. Razem z nimi śmiałam się, ale i również wylałam potok (tak, dosłownie potok) łez. A co do zakończenia, powiem tylko tyle - droga autorko, czy tak się postępuje ze swoimi czytelnikami?
Miłość nie zawsze jest łatwa. Miłość wymaga poświęceń, wspólnego zaangażowania, ale przede wszystkim wzajemnego zaufania. Tutaj jesteśmy świadkami rozkwitającej miłości, miłości, która nie była planowana. Obydwoje bohaterów jest po przejściach, obydwoje mierzy się z własnymi demonami. Ale tylko i wyłącznie od nich samych zależy, czy uda im się przejść przez to wszystko razem. Jesteśmy świadkami tego, iż w życiu nie zawsze wszystko układa się tak jakbyśmy chcieli, a los lubi płatać nam figle. Jedna nieprzemyślana decyzja, może odmienić bieg naszego dalszego życia.
W rytmie passady to powieść o rodzącym się zaufaniu, determinacji i odnajdywaniu własnego szczęścia, pomimo burzy pojawiających się w naszym życiu. To również książka o cudownej pasji do tańca. Gwarantuję Wam, iż odbędziecie niezwykłą podróż rollercoasterem, której z całą pewnością nie pożałujecie.
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania serdecznie dziękuję
Ania nie ma litości dla łez i nerwów swoich czytelników ☺
OdpowiedzUsuńAż boje się co bedzie dalej
Też się boję ;)
UsuńWszędzie głośno o tej książce i jak do tej pory trafiłam na same pozytywne opinie. Co prawda nie jest to gatunek po który sięgam najczęściej jednak tym razem sie skuszę :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńZachęcam, książka jest cudowna ;)
UsuńTyle się już recenzji naczytałam o tej książce, że nie pozostaje nic innego jak wziąć i przeczytać, tym bardziej, że czuję, iż jest to powieść bardzo w moim guście :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Taniec wyzwala niesamowite pokłady emocji i energii :) Udało mi się o tym przekonać też Męża do tego stopnia, że On planuje dla nas kolejne kursy i wieczorki taneczne :)
OdpowiedzUsuńKsiążka ta przykuwa moją uwagę od pierwszej przeczytanej opinii. Myślę, że to fascynująca historia, chociaż niby wcale nie nadzwyczajna. Chyba ma w sobie "to coś" i dodatkowo okraszona tym, co kocham, tańcem...
Ach... Jak ja kocham tę książkę! <3
OdpowiedzUsuń